09 sierpnia 2013

Wszystko i nic

O ezuuu .. pisze z tableta, bo komp już wyłączony.  X dd
Byłam na kolonii w Wiśle (2 tyg.)
Weera (a raczej Werka ) chciała wracać, ale ja nie bardzo.  W domu czekałyby na mnie obowiązki i docinki taty xc
No ale nasi wychowawcy Panowie:  Amadeusz i Czarek pojechali sie bawić xD
Jak wróciłam do domu brakowało mi tych wysiłków fizycznych,  pokoju Sawika i Play Station,  Małego Pietrka, tego że nazwyali mnie Loczek.  XD
Jak weszłam do domu miałam łzy w oczach . Prawie pękłam.  Zdałam sobie sprawe, że moja szara codzienność wróciła...
Oczywiście nic nie dałam po sb. poznać ; D
Byłam na zalewie z kuzynami co przyjechali do nas. 
Pisałam ze znajomymi. I tu pojawia sie "ale".  
Nie chcą już wypadów.  Mówiąc szczerze nie byłam zaskoczona.  Przecież ludzie nie zostają na zawsze.  Wiedziałam, że ekipa sie rozpadnie i nie bedziemy nawet sie witać ... po prostu już sie nie znamy.  : /
Smutne co. ?  Ale prawdziwe.  Tak jest za każdym razem.  Wiedziałam, że znajdą sobie osoby lepsze ode mnie. Że ja bede już tylko "kołem ratunkowym" po które można zadzwonić lub napisać na fb. jak już nikt nie bedzie chciał wyjść. . 
Ale co jest najciekawsze nie czuje żalu i smutku.  Nawet nie czuje złości . Czuje współczucie do Wery i Muchy, bo one sie zawiodły.  Nie mają doświadczenia w takiego rodzaju sprawach i na pewno były wczoraj jednyn kłębkiem nerwów.  X dd
I czuje jeszcze wstręt do tych którzy nas zostawili. ..
Nie ma wypadów, a nawet jakby sie zebrali i by zrobili ostatni, to nie wiem czy moje EGO i duma pozwoliłyby mi pójść.; D
Głupie, nie. ? 
Czuje sie silna.  Tata naciska dalej, ale umiem już sie bronić i wyrazić moje zdanie.  Jestem na dobrej drodze do asertywnego życia.  XD
Czuje sie coraz bardziej normalna.