czy ktoś by zauważył gdybym
umarła,
zniknęła,
przepadła,
zdechła?
w sumie już jestem martwa. chodzące zwłoki. truchło bez serca. naiwny pasożyt.
ludzie o mnie pamiętają,kiedy czegoś potrzebują. nie chcą widzieć smutku,więc go nie zauwazają.
nawet gdy mówie wprost,że mi źle-mają to w dupie
szukam miłości na siłe. chce kochać,ale zawsze się przejeżdżam... mnie sie nie da pokochać.
kto by mnie chciał? beznadziejna jestem,nawet nie wiem co pisać....
a pisze tutaj dlaczego? otóż nie mam do kogo się zwrócić o pomoc,bo nikogo nie obchodzę.
idę płakać, przepraszam,że ten post jest taki chaotyczny i pozbawiony sensu. takie jest teraz moje życie.