01 stycznia 2015

totalna ze mnie idiotka zdana tylko na siebie

pogrążyłam się w rozpaczy.płakałam , nie spałam po nocach,bolał mnie brzuch i głowa... byłam otumaniona i nieobecna. miałam nawet myśli samobójcze... kurde, nigdy się tak nie czułam.

wystraszyłam się.bałam się,że coś sobie zrobię,więc udałam się po pomoc do mojej mamy. Powiedziałam,że czuje się jak wrak człowieka... i że może mam depresje...
skrytykowała mnie. "Dziecko to jeszcze życia nie znasz,nie wiesz co to problemy,to ci się takie wydaje"
wryło mnie.
po pewnym czasie wysłuchiwania maminych prób wpojenia mi  do głowy,że tylko wszystko sobie wmówiłam krzyknęłam lamentującym głosem: "ty nie wiesz jak ja się czuje!"
jasne... kto ma wiedzieć skoro nikomu tego nie pokazuje? jestem taka głupia.
zawsze byłam sama, zawsze tak też uważałam. czemu więc tak mnie zabolało jak byłam sama i w sylwestra?

ciągle otwieram okienko czatu z werą. Czuje się winna. po co mówiłam jej prawdę? straciłam ją...
zastanawiam się,czy ona tak szybko zapomniała... a może nawet nie uważała mnie za jakoś tam bliską dla siebie osobę....nigdy tak o mnie nie mówiła,przynajmniej nie słyszałam o tym.
Ma przyjaciółkę- Muche , ma chłopaka-Łowca .... a ja? ja byłam tylko dodatkiem,który miał jej życie troche urozmaicać. Zabawka się znudziła... a może popsuła? musiała wybrać... "przyjaźń"(przynajmniej ja tak odbierałam nasze relacje) ,lub chłopak.
myślałam,że się na niej nie sparzę... ona przecież sama mówiła,że przyjaźń i takie tam .
hahaha hXD no to mamy sprawę jasno,

wybrała Łowca, nie mnie.

cierpiałam,ale też sobie wszystko przemyślałam, Zmieniłam punkt widzenia. Po prostu za dużo oczekuje.
Zastanawiam się też jak będzie wyglądać nasza znajomość w szkole... ona do mnie nie napisze.nie przeprosi... ego jej nie pozwala. Kiedyś miałaby wyrzuty sumienia... przyszłaby do mojego domu z przeprosinami i nadzieją że wszystko będzie jak kiedyś... teraz nawet nie zadzwonila.
ma jego,ma wsparcie. mnie nie ma,ja nie mam nikogo...