dzisiaj .pierwsza lekcja WDR :)
not to mmyśle spoko lekcja ,poznam w końcu swoją psychikę ,tym czym się kieruje i jak się zmienić .
taa.... miałam zbyt wiele oczekiwań -_-
mówiliśmy o przeszłości ... to było trudne ,dla mnie i to bardzo. Udawałam ,że się świetnie bawię ,ale gdy próbowałam przypomnieć sobie dobre chwile, moją głowę wypełniały te złe , niechciane myśli.
to było bardzo trudne. Gdy zadzwonił dzwonek zamieniłam 2 zdania dla niepoznaki z Justynką i "wybiegłam" z klasy . Resztę przerwy przesiedziałam w toalecie ,próbując się nie rozpłakać . No niestety mi się nie udało. To było silniejsze ode mnie Xd A wszystko przez pytanie pani :" A ty Wiktoria czego się bałaś w pzeszłości?"
Równie dobrze mogłaby mi przebić sercem nożem . To był strzał w dziesiątkę . Oczywiście skłamałam ,powiedziałam ,że raczej niczego . U mnie wszystko dobrze , miałam normalne dzieciństwo :)
jebne zaraz -_-
bałam się jutra , bałam się że tato pobije mame (co się zdarzało) ,bałam się że tato się zapije , bałam się że zostane sama (co koniec końców się stało) bałam się ,że nigdy się nie zmieni , bałam się krzyków, bałam się taty wyrazu twarzy , bałam się tego że tato wkrótce wróci do domu i wszystko się zacznie ...
płakałam całą 5 minutową przerwę w łazience . (jeżeli można było to nazwać płaczem) w ostatniej kabinie w łazience usiadłam na podłodzę ,skuliłam się w kulkę i mówiłam sobie po cichutku: " już jest dobrze, już jest dobrze, już jest dobrze " to wywołało automatycznie płacz....
potem przytuliłam się do Muchy i jakoś mi było lepiej .... na następnych lekcjach zajęłam się czymś innym i zapomniałam o tym "problemie" Tak było zawsze. Szkoła była odskocznią od problemów w domu . Nawet takim jakby schronieniem , ucieczką . Ale po dzisiejszym przeżyciu ,nie chce wracać na te lekcje ....
boje się tego ,że nie wytrzymam i rozpłaczę się w klasie przy wszystkich . Wystarczy ,że ktoś zada jedno ,niewłaściwe pytanie ,a człowiek rozsypuje się na milion kawałków ....