Nienawidze wszystkiego ! Wszystko mnie już przytłacza . Nikogo nie interesuje moja osoba .
Staram się , zmieniam ,cierpie , płaczę po nocach ,a nawet teraz płaczę ... Kogoś to obchodzi ?
Chciałabym tego. Ludzie to zakłamani egoiści którzy uszczęśliwiają tylko siebie , w sumie to nic nadzwyczajnego jestem taka jak inni . Tyle ,że kiedyś byłam inna > *stary blog*
Cieszyłam się ze wszystkiego co mnie otaczało . Teraz jak sobie wspominam czuje się żałośnie .
Byłam tak pozytywną osobą ,że jak ktoś mnie obraził ja śmiałam się razem z nim .... Dlaczego to robiłam ?
Nikt nie chciał się ze mną zadawać ,ale ja "zmuszałam" do wspólnego spotkania . Cierpiałam wewnętrznie ?
Coś pękło . Już nie mam siły. Otaczają mnie ludzie dla których nic nie znaczę . Nie chce tutaj żyć . Ciągle się z kimś kłócę , ciągle ktoś mnie obraża , ciągle ktoś krzyczy . Nie nawidze tego !
Jestem aż takim potworem ? Jestem aż taka straszna ? Aż tak bardzo odstępuje od normy ?
nie jestem normalna .. ? Bóg chciał od początku żebym cierpiała . Najpierw usadzając mnie w tej rodzinie alkoholików ,a potem w tej klasie . Chce żebym znała cierpienie . Coraz rzadziej udaje beztroskie dziecko
nie chce już tego. Coraz częściej chodzę bez uczuć , przygnębiona i zamyślona . Rozmawiając z kimś tylko go obrażam i idę dalej .
Dlaczego taka jestem ? Nie chce takiego życia . Niech ktoś mi pomoże . Chciałam powiedzieć o tym mojej "przyjaciółce " ,tyle że ona mnie nie słucha ... Próbuje się otworzyć ale nikt nie chce mnie słuchać .
Chce w końcu kogoś przytulić , wykrzyczeć mój ból , rozpłakać histerycznie uśmiechając się ,że mogę być sobą :)
Fajnie tak czasem pomarzyć ...