13 maja 2015

co ja mam zrobić?

mam coś w środku spierdolone,spaczone,czego sama nie naprawie.
otaczają mnie idioci... przy nich zachowuje sie tak samo.idiotka-taka jestem.
nie mogę być sobą,coś mnie blokuje. po prostu nie chce być sama,nie chce cholernie być sama.
w gruncie rzeczy i tak jestem pustą skrzynką której nic nie wypełnia...zjebana jestem jakaś.
po prostu coraz częściej myśle,że czegoś brakuje,a może kogoś...
jakiej bym znajomości nie zaczęła,ona z czasem sie kończy,a ja cholernie cierpie.

dzisiaj próba w kościele.wszyscy śmiechy,wszyscy hihy. wszyscy mieli gdzieś jak przyszłam,jak wróciłam do domu... tak,matka o mnie zapomniała znowu i szłam na nogach do domu :) <tak też na próbę dotarłam>
 egh...czasami żałuje,że jestem w takiej rodzinie. gdzie ojciec albo wykańcza nas,albo siebie.gdzie matka udaje zatroskaną,a w gruncie rzeczy nie pamięta kiedy mam urodziny...
żałosne. a ci ludzie co mnie otaczają? wszyscy puści...wszyscy sztuczni...po prostu nikt nie żyje na prawdę
ale co ja tam  mogę wiedzieć? przecież sama nie lepiej się zachowuje.
tyle,że ja próbowałam. przez długi czas byłam sobą,ludzie na mnie krzywo spoglądali.nie lubili mnie.
a ja tylko chciałam być szczęśliwa. tylko żyć prawdziwie.tylko nie myśleć o problemach,które wrócą gdy przekroczę framugę w drzwiach do domu.
ludzie myślą o sobie. powiedziałam paru osobom moją historię... co zrobili?
owszem na początku mówili,że mam przesrane i że 'kiedys będzie dobrze'. jednak nigdy nie byli wsparciem.
psycholog też nie pomógł. przestałam go odwiedzać. wyszło na to,że znowu jestem sama.
jak mam żyć? ktoś mi powie? co nie robie,czego sie nie podejme- wszystko chrzanie.

 ostatnio poznalam spoko gościa. Gigant,haha.uśmiech trafia mi na twarz jak o nim myślę. nie chce nic mówić,ale w tym całym bełkocie podczas naszej konwersacji coś znalazłam. nie wiem co,ale coś karze mi być blisko niego. nie wiem co to.
nić przeznaczenia? hahah chciałabym :)
nie licze na nic więcej niż koleżeństwo. dowiedziałam się już że i on nie miał lekko w życiu.martwie sie o niego.
pewnie przesadzam,może jest taki jak cała reszta,ale nie chce go pakować do tego samego worka co innych.
on zasługuje na inne traktowanie. to chyba ten człowiek z którym o 2 w nocy położyłabym się na asfalcie nie myśląc o tym,że moge w każdej chwili zginąć.
chciałabym mu nie być obojętna.jednak taka jestem,nigdy nie pisze,nigdy nie odzywa się pierwszy... po prostu znowu wszystko chrzanie :) 

chyba lubie cierpieć,co mam zrobić żeby zmienić swoje życie na lepsze?
_____________________
prowadzę ten pamiętnik już tak bardzo długo... dlaczego nikomu nie dałam linka? może ktoś by mi pomógł?
tak łaknę pomocy,tak łaknę zrozumienia i miłości. pragne nie być sama,chce mieć kogoś kto będzie mnie kochał przy kim będę mogła się wypłakać,kogo moge przytulić. proszę o jedną osobę,proszę.
desperacko.niech ktoś to przeczyta i mi pomoże.


02 maja 2015

czy da się mnie kochać?

czy ktoś by zauważył gdybym
 umarła,
zniknęła,
przepadła,
zdechła?
w sumie już jestem martwa. chodzące zwłoki. truchło bez serca. naiwny pasożyt.
ludzie o mnie pamiętają,kiedy czegoś potrzebują. nie chcą widzieć smutku,więc go nie zauwazają.
nawet gdy mówie wprost,że mi źle-mają to w dupie
szukam miłości na siłe. chce kochać,ale zawsze się przejeżdżam... mnie sie nie da pokochać.
kto by mnie chciał? beznadziejna jestem,nawet nie wiem co pisać....
a pisze tutaj dlaczego? otóż nie mam do kogo się zwrócić o pomoc,bo nikogo nie obchodzę.
idę płakać, przepraszam,że ten post jest taki chaotyczny i pozbawiony sensu. takie jest teraz moje życie.